W zeszły piątek reprezentowałem klienta oskarżonego o naruszenie nietykalności policjanta oraz ochraniacza sklepowego. W skrócie, klient który pije wódkę raz w roku przegiął pałę z trunkiem i film mu sie urwał. Obudził sie następnego dnia na dołku.
Podczas przesłuchania policjanci puszczają mu film z CCTV z wczoraj. Okazuje sie z filmu ze klient po imprezce udaje sie na nieudany szoping gdzie ochraniacze go wypraszają z sklepu. Łapy kładą na nim a on kopie w pośladek ochroniarza który dzwoni na policje po pomoc.
Klient czeka grzecznie na funkcjonariuszy którzy trzepią go po kieszeniach. Jeden z funkcjonariuszy dostaje lekkiego kopniaka na lydke co zostawia malutka ryse jakby ukąszenie po komarze.
Podczas przesłuchania klient bardzo przeprasza za swoje zachowanie. Puszczony do domu musi sie wstawić za 2 tygodnie w sadzie. Zarzuty 2. Naruszenie nietykalności policjanta oraz ochroniarza.
Jestem zatrudniony do obrony. Idziemy razem do sądu. Jestesmy przygotowani. Klient ma z sobą świetne pisemne opinie, jest niekarany, pracuje, stabilne życie.
Za takie wykroczenie można sie nabyć zawiasów albo godzin socjalnych. Udaje sie załatwić sprawę z wyrokiem kary grzywny. Wiadomo klient zadowolony. Wychodzimy z sali sądowej. Prokurator wstaje i mówi do sądu ze policja czeka przed salą bo chcą porozmawiać z klientem. Wiadomo ze to farmazon. Prokurator mówi ze wcześniej nic nie mówił bo policja prosiła go aby to była niespodzianka.
Wychodzimy z sali, stoi przed drzwiami dwoch. Rozpoznaje ich. Gapili sie wcześniej na nas. Jeden bardzo podniecony, drugi bardziej profesjonalny. Podniecony ścisnął kajdanki za mocno. Klient jest zatrzymany z względu na list gończy z Polski. Stare sprawy. Do glowy przychodza pytania, jeżeli wystawiony byl za nim list gończy dlaczego go wypuścili z dołka. Przecież palce sprawdzają. Dlaczego nie porozmawiają po ludzku. Przecież klient sie sam na sprawę wstawil. Styl podejścia bardzo mi sie nie podoba. Nie pozwalają aby fajeczkę zapalił przed sądem skuty. Nie lubie tego.
Za 5 minut przyjeżdża pod sąd furgonetka i go zabierają na dołek. Bedzie w sadzie następnego dnia. To sobota. Zanim go zabierają pocieszam go ze jutro będę w sadzie i załatwie zwolnienie dla niego. Nie lubię pracować w sobotę ale nie ma opcji.
Kolejnego dnia spotykamy sie w sadzie Westminster Magistrates Court. Jestem od 10 a klienta prywiezli kolo 12. Prokurator tlumaczy sadowi ze to powazne sprawy z polski wlamania. Rzeczywiscie, mowie, za malolata oskubal szefca i piekarnie. Zginela para adidasow, 10 tubek pasty do butow, sznurowki i stowka z lady z piekarni. Co za kryminal! Wyrok to 12 miesiecy. Prokurator rzada aresztu. Daje z siebie to co moge. Sedzia jest za i zgadza sie na kaucje. Rodzina wplaca sos i klient wychodzi kilka godzin pozniej. Wrcam do domu. Weekend sie zaczyna.
Witajcie to moja sytuacja jest opisana . Mecenas jest prze kot i jak mowi tak jest . Polecam bo na prawdę warto